"Nie jestem zwolennikiem szczepień obowiązkowych". W co gra Andrzej Duda?

Wczoraj prezydent Andrzej Duda był łaskaw stwierdzić na de facto konferencji prasowej w Końskich, że nie jest zwolennikiem jakichkolwiek szczepień obowiązkowych.
Powyższe stwierdzenie prezydenta raczej nie jest pomyłką, ani wpadką co jakby nie jest obce Panu Dudzie, a co jego sztabowcy jak na razie nie wiedzą jak tłumaczyć. W konsekwencji tych słów chyba jesteśmy świadkiem ożywienia kampanii, która od pewnego czasu nie wnosiła nic ożywczego do polityki.

Stwierdzenie prezydenta bez wątpienia zmieni optykę patrzenia wielu zarówno niezdecydowanych jak i zdecydowanych wyborców. Trudno jednak na chwilę obecną ocenić, czy zyskał antyszczepionkowców jako zwolenników, czy zyskał sobie spore grono przeciwników z grupy dotychczas niezdecydowanej.
Po pobieżnej lekturze grup opozycyjnych na mediach społecznościowych można odnieść wrażenie, że grupom tym ubędzie sporo członków. Od końca kwietnia można było widzieć spore ożywienie środowiska antyszczepionkowców i zwolenników innych spiskowych teorii. Zapewne można to przypiąć na karb pandemii, kwarantanny w domach, rozpoczęcia kampanii i nie zawsze uzasadnionym lub wręcz absurdalnym obostrzeniom społecznym. Jednak jako, iż większość z tej społeczności nie jest zainteresowana demokracją, a jedynie uzyskanie obietnic związanych ze zniesieniem obowiązkowych szczepień, to zyskując niespodziewanego sojusznika chętnie, go teraz będą wspierać.
Logicznie myślący ludzie, pragmatycy nie poddający się impulsom nie opierają swojej wiedzy o "autorytety" z youtuba, którzy z medycyną najczęściej mają niewiele wspólnego. Jednak, jeżeli sztab Andrzeja Dudy stwierdził, iż bilans tego posunięcia opłacił się i przybędzie głosów jego kandydatowi, to mogą podobne działania jeszcze mogą się powtórzyć na finiszu kampanii. Pamiętajmy, że to najlepszy moment, bo konkurencja nie zdąży już odpowiedzieć przed ciszą wyborczą. Póki co pogratulować tylko Dudzie i antyszczepionkowcom wzajemnego ich sojuszu. W końcu są siebie warci, gdyż spora ich część wywodzi się ze zwolenników konfederacji, której poglądy są antydemokratyczne, a paradoksalnie antyszczepionkowcy chcą oprzeć swoje żądania właśnie o demokrację.
Póki co wczoraj przeżyliśmy na własnej skórze tzw. rzeczywistość równoległą. To znaczy równolegle mieliśmy (zgodnie z zapewnieniami sztabów) do czynienia z dwiema równoległymi debatami kandydatów na prezydenta. Faktycznie jednak, jak sami zauważyliśmy były to konferencje prasowe różniące się tylko różnorodnością i ilością dziennikarzy oraz obecnością w Końskich "publiczności". Wydarzenie to, będzie zapewne miało znaczenie historyczne, gdyż pierwszy raz od zmiany ustroju w 1989 roku nie będziemy mieli wspólnej debaty obu kandydatów. To bardzo niebezpieczny precedens na przyszłość.
Dziwne to czasy, ale nie jest to winą tylko pandemii. W sobotę podczas wizyty Rafała Trzaskowskiego w Kaliszu rozmawiałem z Cezarym Tomczykiem będącym szefem sztabu kandydata KO na prezydenta RP. Na nurtujące mnie pytanie odnośnie niekonstytucyjności tych wyborów odpowiedział, że w tej chwili konstytucja została tak podeptana, że (jak dobrze zrozumiałem) dalszej jej deptanie nic nie zmieni. Muszę powiedzieć, że owa odpowiedź mnie zaskoczyła, bo czy ów fakt tłumaczy branie udziału w dalszym deptaniu ustawy zasadniczej? Przecież KO ma się za obrońców konstytucji. Dlatego uważam, że po ewentualnej wygranej Trzaskowskiego (co raczej obecnie nie jest możliwe bez zgody Prawa i Sprawiedliwości i ich sojuszników) nowy prezydent winien przywrócić sytuację prawną kraju do pozycji sprzed "dobrej zmiany" i doprowadzić do nowych w pełni konstytucyjnych wyborów prezydenckich.

O ile słowa posła Tomczyka nie zdobędą takiego rozgłosu (a szkoda), o tyle słowa prezydenta uważam, za przejaw daleko posuniętego koniunkturalizmu wyborczego. Cynicznego wyrachowania polegającego na zyskaniu kilku dziesiątych procenta w wynikach wyborów kosztem szafowania zdrowiem obywateli swojego kraju, w tym i swoich wyborców. Trudno więc stwierdzenie prezydenta komentować, gdyż po prostu ono wstrząsnęło każdym myślącym racjonalnie obywatelem dbającym o swoją rodzinę. Głowa sporego kraju znajdującego się w sercu zjednoczonej Europy, w XXI wieku mówi takie nieodpowiedzialne słowa. Czy prezydent liczy, że jego zdanie nie odbije się echem w krajach, które przygotowują się do wysłania ludzi na Marsa? Czy za chwilę zakwestionuje istnienie pandemii?

2 komentarze:

Jeśli podoba Ci się treść posta, to zapraszam do polubienia strony bloga na Facebooku.

Każdy ma swój punkt widzenia i swoje o tym zdanie. A co Ty o tym sądzisz?

Komentarze niezgodne z zasadami bloga będą usuwane.

Copyright © Polityka z Bliska , Blogger