Białoruś jeszcze walczy.

Od kilku dni w wielu miastach i miasteczkach Białorusi odbywają się gwałtowne protesty. Nasz wschodni sąsiad znalazł się w politycznym klinczu, gdyż ani od dawna sprawujący władzę prezydent Łukaszenko, ani protestujący nie mają zamiaru ustępować. Czy jest coś, a może ktoś, kto rozwiąże tą sytuację.

Co najmniej jedna zabita osoba, kilkuset rannych i kilka tysięcy zatrzymanych. Oto bilans działań OMON-u w ramach pacyfikacji jeszcze pokojowych protestów opozycji białoruskiej. Żądania protestujących nie zmieniły się. Oczekują zrzeczenia się stanowiska przez Łukaszenkę, zaniechania brutalnego tłumienia protestu, wypuszczenia zatrzymanych i rozpisania nowych, demokratycznych wyborów prezydenckich. 
W poniedziałek nastąpił poniekąd ich przełom, gdyż stojąca na czele opozycyjnych sił Swiatłana Cichanouska w dość dziwnych okolicznościach opuściła nagle kraj uciekając na Litwę. Opublikowane w mediach jej przesłanie wygląda na wymuszone. Zarówno okoliczności nagrania (z wystroju wynika, że to siedziba CKW), jak i wygląd, mimika oraz fakt czytania z kartki przemówienia przeczy dotychczasowemu wizerunkowi tej charyzmatycznej kobiety. Wszystko wskazuje na to, iż jest to akcja białoruskiego KGB, które poprzez zastraszenie przywódczyni chce osłabić morale protestujących. Na razie opozycja nie zamierza zaprzestać protestów, a jednie chce zmienić ich formę ze względu na skalę represji.

Stojący po drugiej stroni barykad wznoszonych przez protestantów długoletni prezydent Aleksander Łukaszenko od 26 lat sprawuje de facto władzę dyktatorską. Od tego okresu również zręcznie lawiruje pomiędzy wymagającą Rosją, z którą jest związany militarnie i gospodarczo, a krajami zachodnimi, które próbują ucywilizować sankcjami szalonego satrapę. Łukaszenko nie chce bowiem ani zamykać się na Rosję, która (jak sam mniema) ochroni jego stanowisko i nie chce odtrącać wyciągniętej ręki Unii Europejskiej. Jako wytrawny długoletni już gracz na scenie politycznej Łukaszenko zachowuje się jak rasowy dyktator, który wie jak "zjeść ciastko i mieć ciastko" jednocześnie. Podobnie jak dyktator Korei Północnej stosuje szantaż wobec UE polegający na groźbie daleko idącej integracji z Rosją, gdyby Unia zaostrzała sankcje. Oprócz tego tymi samymi sankcjami wyciągnął już z Brukseli kilkaset milionów euro programów pomocowych. Jak zatrzymać Łukaszenkę w jego machiawelicznej grze?


Naturalnym partnerem Łukaszenki jest Rosja. Jej prezydent Władimir Putin dobrze wie, że może ten konflikt rozwiązać, ale nie ma zamiaru mieszać się w całą tą sytuację. Z jednej bowiem strony Łukaszenko gwarantuje mu niestabilny, ale jednak realny wpływ na białoruską politykę wewnętrzną i zewnętrzną. To Aleksander Łukaszenko, gwarantuje mu bytność tego kraju w sferze wpływów Rosji, będącym jednocześnie punktem styku z UE. Z drugiej jednak strony sprytny na swój sposób prezydent Białorusi nie chce całkowicie uzależnić swojego kraju od wielkiego brata. Dlatego więc Putin na swoim braku reakcji na wydarzenia na Białorusi paradoksalnie wygrywa.

Sytuację na wschodzie Europy może również uspokoić stanowcza reakcja Unii Europejskiej. Ta jednak zajęta kryzysem pandemicznym, pracą nad budżetem, kryzysem klimatycznym oraz postawą naszego kraju i Węgier nie zbyt chętnie spogląda na wschód. 
Niemrawe działania polskiej polityki zagranicznej, a nawet apel Donalda Tuska nie są w stanie przyspieszyć spotkania UE w celu uzgodnienia jednolitego stanowiska w sprawie białoruskiego zrywu. I o ile doraźnie sklecony list ostrzegający Łukaszenkę przed dalszą eskalacją sytuacji jest na razie tylko grożącym palcem Brukseli, o tyle dalsze zaostrzenie stanowiska mogą zablokować Węgry. Wiktor Orban również mający dyktatorskie ciągoty przy wydatnym wsparciu Putina, nie odważy się przyłożyć ręki do jakichkolwiek działań UE mogących uderzyć w jego mentora.
Unia może jednak chcieć ustanowić swoistego pełnomocnika do spraw Białorusi. Tym pełnomocnikiem mogłaby zostać Polska. Mogłaby tym ruchem powrócić do stołu przy którym rozgrywa się polityka zagraniczna Unii, a który to stół opuściła na własne życzenie.

Obecne działania naszego rządu wobec Białorusi mają bardzie charakter pohukiwania niż polityki argumentów. To bardzo dziwna sytuacja. Mając takie szanse odbudowania swojego zniszczonego wizerunku rząd naszego kraju w zasadzie nie zrobił nic konkretnego w celu uspokojenia sytuacji i rozpoczęcia dialogu Łukaszenki z własnym narodem. Przyjmuje więc chcą nie chcąc prorosyjską pozycję Węgier. Paradoksalnie polski rząd od chwili reelekcji prezydenta w niedemokratycznych wyborach sam wpędził się swoistą pułapkę. Wspierający niedemokratycznie wybranego prezydenta Dudę rząd polski utracił moralne prawo do reprezentowania demokratycznych wartości, unii demokratycznych państw. Oprócz tego rząd Morawieckiego, a faktycznie będący już właściwie dyktatorem Jarosław Kaczyński sam może obawiać się przeniesienia iskry protestów na polskie podwórko.

Nie pozostaje nam więc obecnie nic innego jak pokornie oczekiwać na reakcję wielkich tego świata po cichu licząc, że zrobią coś do czasu, gdy białoruska iskra polskiej nadziei zgaśnie. Możemy też wspierać niesamowicie charyzmatycznych sąsiadów w w mediach społecznościowych. To właśnie ich zryw może obudzić nasze społeczeństwo. Białorusini pokojowo walczą o demokrację przy piosence Jacka Kaczmarskiego "Mury", który to utwór stałą się hymnem tego zrywu. Zmienili jednak fragment refrenu na słowa, które mogą na dać dużo do myślenia. "Chcesz wolności, to ją weź!".


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli podoba Ci się treść posta, to zapraszam do polubienia strony bloga na Facebooku.

Każdy ma swój punkt widzenia i swoje o tym zdanie. A co Ty o tym sądzisz?

Komentarze niezgodne z zasadami bloga będą usuwane.

Copyright © Polityka z Bliska , Blogger