Czy wiesz, że...?

Czy wiesz, że...?


31 sierpnia 1980 roku, Stocznia Gdańska. Delegat strony rządowej wicepremier rządu Mieczysława Jagielski ostatecznie zgadza się na pisemne gwarancje uwolnienia więźniów politycznych na co nalega Lech Wałęsa. Kwestia ta, jest ostatnim punktem spornym na drodze do podpisania porozumień. O godzinie 16.00 w sali BHP Stoczni Gdańskiej przedstawiciele zrzeszającego ponad 700 zakładów z całego kraju Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego wraz z delegacją rządową podpisują dokument porozumienia.
Strajk okupacyjny w kilkuset zakładach w Polsce kończy się i otwiera się możliwość realizacji porozumień, a przede wszystkim do utworzenia niezależnych, samorządnych związków zawodowych.
Polska wchodzi na drogę demokratycznych zmian mających w przyszłości zmienić oblicze naszego kraju. Nikt jeszcze nie przypuszcza jak długa i kręta będzie to droga.

Czy wiesz, że...?

Czy wiesz, że...?


30 sierpnia 1980 roku Międzyzakładowy Komitet Strajkowy w Szczecinie jako pierwszy podpisuje porozumienie z delegacją rządową. W tym czasie w Stoczni Gdańskiej o godzinie 14.00 rozpoczynają się rozmowy obu stron, podczas których strona rządowa wstępnie akceptuje część z 21 postulatów stoczniowców. W sali BHP zapada decyzja MKS, iż dalsze rozmowy będą kontynuowane po uwolnieniu przez władze więźniów politycznych i zaprzestaniu aresztowań działaczy przez Służbę Bezpieczeństwa (orędownikiem takiego rozwiązania jest szczególnie Lech Wałęsa).
Do późnego wieczora na terenie stoczni członkowie MKS modlą się w intencji strajkujących i ich rodzin.

Czy wiesz, że...

Czy wiesz, że...


29 sierpnia 1980 roku kilkaset zakładów w Polsce strajkuje. W Stoczni Gdańskiej negocjacje z delegacją rządową (która miała przyjechać o 12.00) utykają w martwym punkcie, choć nadal rozmowy eksperckie obu stron są prowadzone. Przyczyną impasu w rozmowach jest kwestia powstania wolnych związków zawodowych. 
By dotrzeć z informacją do strajkujących stoczniowców, na terenie samej stoczni rozpoczyna pracę drukarnia strajkowa. Biuletyny są rozchwytywane i drukarnia nie nadąża z produkcją.
Na Górnym Śląsku strajk rozpoczynają kopalnie. Staje też Huta Katowice i Fabryka Samochodów Małolitrażowych w Tychach.
Wśród strajkujących w Stoczni narasta obawa o ruchy jakie może poczynić rząd w związku z impasem w rozmowach.

Czwarta małpa.

Czwarta małpa.

Kto z nas nie zna trzech małpek, z których każda gestem symbolizuje jedną z ludzkich wad? Jednak mimo trafności tychże gestów brakuje tam jeszcze czwartej małpki. Małpki, która samym tylko byciem, bez żadnych gestów będzie symbolizować największą z naszych wad. To przekleństwo, które od wieku przywarło do naszego narodu i żadna rzeka przelanej krwi zmyć jej nie dała rady.


Nic nie widzimy, nic nie słyszymy, nic nie mówimy. Trzy ludzkie wady doskonale charakteryzują każdą Polkę i Polaka. Możemy więc sami zaklasyfikować się, do którejś z nich. Jest jednak jeszcze spora, a właściwie największa grupa rodaków, której te trzy wady nie opisują. Tych ludzi opisuje czwarta małpka, która symbolizuje największą z naszych wad - obojętność.
Kiedyś nazywana znieczulicą społeczną ukazuje naszą prawdziwą naturę w bardzo wielu sytuacjach. Nieraz dowiadujemy się z wiadomości medialnych, iż nie reagujemy na krzywdę dziejącą się za ścianą, u sąsiadów. Nie reagujemy na krzywdę dzieci czynioną przez... nas samych. Nie potrafimy pochylić się nad leżącym na chodniku człowiekiem, bo "to tylko pijak". Nie chcemy widzieć, słyszeć i mówić by stać się w końcu obojętnymi. Czwarta małpka jest więc sumą pozostałych trzech, ale mogącą istnieć (o zgrozo) indywidualnie.

Dlaczego jesteśmy obojętni? Spójrzmy na ewolucję naszych zachowań.
- Jeszcze 30 lat temu nie wyobrażaliśmy sobie, że faszyzujące ruchy organizacje nacjonalistyczne mogą istnieć w Polsce. Wciąż bolały nas rany po II Wojnie Światowej. 
- 25 lat temu nikt z nas nie myślał, że można kogoś dyskryminować za orientację seksualną (może dlatego, że o tym się nie rozmawiało?).
- Przed 20 laty grożenie komuś w mediach śmiercią było takąż sensacją, że większość mediów omawiała przypadek tygodniami.
- 15 lat temu wierzyliśmy, że demokracja raz wywalczona może być tylko modyfikowana, ale nie kwestionowana i obalona. 
- 10 lat temu nikt normalny nie kwestionował historii Solidarności, faktów naukowych, czy rzeczy tak oczywistych jak pomoc humanitarna.
- Jeszcze 5 lat temu politycy i my sami spieraliśmy się, a potem szliśmy razem na piwo.

Gdzie to się podziało? Dziś nie ma po tym śladu. Nasz świat, w który rodziliśmy się, dorastaliśmy i żyliśmy został zamordowany przez grupę prostaków i nieuków, którzy odwołując się do naszych najprymitywniejszych instynktów zmieniła nas w bezlitosne bestie równie bezmyślne i okrutne jak oni sami.
Potrafimy karmić się strachem. Potrafimy radować się cudzym nieszczęściem. Skala i ilość tego nieszczęścia uczyniła nas obojętnymi na wszystko.


Dziś toczymy cywilizacyjną wojnę o przyszłość naszego kraju z ludźmi, z którymi do niedawna pracowaliśmy, żyliśmy i przeżywaliśmy rozterki. Resztka naszego człowieczeństwa buntując się przeciwko takiemu stanowi rzeczy szuka w twarzach politycznych przeciwników przyczyn naszego upadku. Jednak nie może nic znaleźć, ale za to widzi w tych twarzach nasze własne twarze. Nie możemy się wyprzeć podobieństwa. Jesteśmy tacy sami jak politycy. I ci, którzy rządzą i ci którzy nazywają się opozycją. To myśmy ich stworzyli. To myśmy dali im narzędzia i pozwolili bawić się Polską. To, nie oni nas stworzyli. Okazało się, że nie jesteśmy tworzywem. Jesteśmy twórcami. To myśmy stworzyli tych polityków, których dziś odżegnujemy od czci i wiary. A przecież stworzyliśmy ich na nasz obraz i podobieństwo.

Dziś szukamy usprawiedliwienia zakładając na profilowe zdjęcia (nakładki facebookowe). Jak maski. Nakładamy, a gdy moda mija zmieniamy. Ale jedno się nie zmienia. Zdjęcie z dumnym własną głupotą obliczem czwartej, obojętnej małpy.

Czy wiesz, że...?

Czy wiesz, że...?

 - za różowe włosy, symbol tęczy, ujawnienie swojej, innej orientacji seksualnej, narażasz się na pobicie, a w najlepszym przypadku stygmatyzowanie?
- Polska jest krajem, w którym bez zmiany konstytucji ustawami zmieniono ustrój?
- mimo istniejących przepisów nie ściga się u nas propagowania ustrojów totalitarnych (faszyzm, nazizm, komunizm, itp.), a samym brakiem reakcji wręcz zachęca się do działania tego typu organizacji?
- władze nie reagują na marsze polskich nacjonalistów mieniących się patriotami oraz hasła bezpośrednio odwołujące się do nazizmu i (co najważniejsze) na agresję w stosunku do osób nie wyznających podobnej ideologii?
- Twoja ojczyzna nie jest już krajem demokratycznym z funkcjonującym trójpodziałem władzy?
- Polską faktycznie zarządza szeregowy poseł, który nie odpowiada za czyny rządu?
- polski rząd chce się postawić tzw. ustawą covidową ponad prawem?
- protestując przeciw władzom, żądając przestrzegania praw obywatelskich policja może Cie pobić, lub zatrzymać?
- rządząca partia ma już w swoich rękach w zasadzie całą władzę ustawodawczą (oprócz senatu), urząd prezydenta oraz władzę sądowniczą?
- PIS zarządza w sposób pośredni lub bezpośredni Sądem Najwyższym, Trybunałem Konstytucyjnym i Trybunałem Stanu, Krajową Radą Sądowniczą, Państwową Komisję Wyborczą. Oprócz ma w rękach media publiczne?
- powyższe instytucje de facto są już tylko fasadowe i ich działanie jest szczątkowe?
- rząd wspiera przychylne sobie, prywatne media z publicznych pieniędzy (wPolityce, Republika, Trwam, Radio Maryja, Niezależna, Gazeta Polska, itp.)?
- media wspierane przez rząd posługują się wprost językiem nienawiści i rozpowszechniają kłamstwa (zobacz artykuły i komentarze pod nimi)?
- władze wprost dzielą społeczeństwo powodując wykluczenia i wzajemną nienawiść?
- większość spraw o pomówienia ze stron tych mediów jest umarzana?
- prezydent do dziś nie zaprzysiągł kilku wybranych zgodnie z prawem sędziów SN, a za to zaprzysiągł kilku wybranych niezgodnie z prawem?
- sprawy wszystkich większych afer partii rządzącej trafiły do prokuratury, ale żadnych spraw nie przekazano do sądów (sprawy są umarzane, nierozpoczęte lub od wielu lat w niekończącym się toku)?
- Kościół Katolicki ma nieporównywalnie większe prawa niż inne religie w w Polsce? Ba! Niejednokrotnie mają większą moc decyzyjną niż rząd Twojego kraju?
- Tadeusz Rydzyk i jego imperium jest de facto wyłączone spod polskiej jurysdykcji?
- w związku z powyższym księża pedofile, o ile sprawa nie dotrze do Papieża są nietykalni?
- zarówno finanse rządu (czyli nasze, podatników) jak i Kościoła są pilnie chronioną przed społeczeństwem tajemnicą?
- zadzierając z urzędnikiem rządowym narazisz się na atak ze strony całej machiny państwa?
- rząd nie ściga organizacji nawiązujących do idei totalitaryzmu, a chce dobrać się do organizacji pozarządowych, gdyż nie ma jeszcze nad nimi kontroli?
- rząd nagina prawo doraźnie zmieniając je pod swoje potrzeby?
- partia rządząca chce roztoczyć kontrolę nad samorządami poprzez ograniczenie budżetów, zaostrzenie kontroli i ograniczenie kompetencji władz samorządowych?
- władza, przestrzega tylko wybrane prawa i zasady obowiązujące nasz kraj w związku z obecnością w Unii Europejskiej, a za to przyznawanych funduszy nie kwestionuje?
- jeżeli nie interesujesz się polityką, to ona wkrótce zainteresuje się Tobą?

Jeśli wiesz o tym, przeszkadza Ci to i wiesz, że to nie wszystko, to co tu jeszcze robisz?
Czy Twoje miejsce nie jest na protestach? Nie wstyd Ci?

Czy wiesz, że...?

Czy wiesz, że...?

15 sierpnia 1980 roku do strajku Stoczni Gdańskiej przyłącza się Stocznia im. Komuny Paryskiej w Gdyni. Władze nie chcąc, by rozeszły się wiadomości o nowych strajkach odcięła połączenie telefoniczne Trójmiasta od reszty kraju. 
Rano rozpoczynają się też strajki w Gdańskiej Stoczni Remontowej oraz w komunikacji miejskiej. Na znak poparcia ludzie wzajemnie pomagają sobie podwożąc innych lub zabierając ich z przystanków.

Czy wiesz, że...?

Czy wiesz, że...?

14 sierpnia 1980 roku, wczesnym rankiem Bogdan Borusewicz wraz z Jerzym Borowczakiem,  Ludwikiem Prądzyńskim i Bogdanem Felskim wywołują strajk w Stoczni Gdańskiej im. Lenina. Wraz z nimi staje kilka wydziałów, a do południa strajkuje już prawie cała stocznia.
Strajkujący żądają:
- zagwarantowania bezpieczeństwa dla wszystkich strajkujących,
- powrotu do pracy Anny Walentynowicz i Lecha Wałęsy,
- postawienie pomnika ofiar Grudnia 1970,
- drożyźnianego dodatku do pensji na poziomie dodatków dla funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa i Milicji Obywatelskiej,
- podwyżki pensji o 2000 zł.
Po południu protest przybiera formę strajku okupacyjnego. Rząd w mediach zaprzecza istnieniu strajku w stoczni. W międzyczasie do stoczni przyjeżdża Lech Wałęsa stając się jednocześnie przywódcą strajku.

Tak rozpoczął się pierwszy strajk pamiętnego Polskiego Sierpnia 1980.
Nikt wtedy nie wiedział, jak sprawy potoczą się dalej.

Białoruś jeszcze walczy.

Białoruś jeszcze walczy.

Od kilku dni w wielu miastach i miasteczkach Białorusi odbywają się gwałtowne protesty. Nasz wschodni sąsiad znalazł się w politycznym klinczu, gdyż ani od dawna sprawujący władzę prezydent Łukaszenko, ani protestujący nie mają zamiaru ustępować. Czy jest coś, a może ktoś, kto rozwiąże tą sytuację.

Co najmniej jedna zabita osoba, kilkuset rannych i kilka tysięcy zatrzymanych. Oto bilans działań OMON-u w ramach pacyfikacji jeszcze pokojowych protestów opozycji białoruskiej. Żądania protestujących nie zmieniły się. Oczekują zrzeczenia się stanowiska przez Łukaszenkę, zaniechania brutalnego tłumienia protestu, wypuszczenia zatrzymanych i rozpisania nowych, demokratycznych wyborów prezydenckich. 
W poniedziałek nastąpił poniekąd ich przełom, gdyż stojąca na czele opozycyjnych sił Swiatłana Cichanouska w dość dziwnych okolicznościach opuściła nagle kraj uciekając na Litwę. Opublikowane w mediach jej przesłanie wygląda na wymuszone. Zarówno okoliczności nagrania (z wystroju wynika, że to siedziba CKW), jak i wygląd, mimika oraz fakt czytania z kartki przemówienia przeczy dotychczasowemu wizerunkowi tej charyzmatycznej kobiety. Wszystko wskazuje na to, iż jest to akcja białoruskiego KGB, które poprzez zastraszenie przywódczyni chce osłabić morale protestujących. Na razie opozycja nie zamierza zaprzestać protestów, a jednie chce zmienić ich formę ze względu na skalę represji.

Stojący po drugiej stroni barykad wznoszonych przez protestantów długoletni prezydent Aleksander Łukaszenko od 26 lat sprawuje de facto władzę dyktatorską. Od tego okresu również zręcznie lawiruje pomiędzy wymagającą Rosją, z którą jest związany militarnie i gospodarczo, a krajami zachodnimi, które próbują ucywilizować sankcjami szalonego satrapę. Łukaszenko nie chce bowiem ani zamykać się na Rosję, która (jak sam mniema) ochroni jego stanowisko i nie chce odtrącać wyciągniętej ręki Unii Europejskiej. Jako wytrawny długoletni już gracz na scenie politycznej Łukaszenko zachowuje się jak rasowy dyktator, który wie jak "zjeść ciastko i mieć ciastko" jednocześnie. Podobnie jak dyktator Korei Północnej stosuje szantaż wobec UE polegający na groźbie daleko idącej integracji z Rosją, gdyby Unia zaostrzała sankcje. Oprócz tego tymi samymi sankcjami wyciągnął już z Brukseli kilkaset milionów euro programów pomocowych. Jak zatrzymać Łukaszenkę w jego machiawelicznej grze?


Naturalnym partnerem Łukaszenki jest Rosja. Jej prezydent Władimir Putin dobrze wie, że może ten konflikt rozwiązać, ale nie ma zamiaru mieszać się w całą tą sytuację. Z jednej bowiem strony Łukaszenko gwarantuje mu niestabilny, ale jednak realny wpływ na białoruską politykę wewnętrzną i zewnętrzną. To Aleksander Łukaszenko, gwarantuje mu bytność tego kraju w sferze wpływów Rosji, będącym jednocześnie punktem styku z UE. Z drugiej jednak strony sprytny na swój sposób prezydent Białorusi nie chce całkowicie uzależnić swojego kraju od wielkiego brata. Dlatego więc Putin na swoim braku reakcji na wydarzenia na Białorusi paradoksalnie wygrywa.

Sytuację na wschodzie Europy może również uspokoić stanowcza reakcja Unii Europejskiej. Ta jednak zajęta kryzysem pandemicznym, pracą nad budżetem, kryzysem klimatycznym oraz postawą naszego kraju i Węgier nie zbyt chętnie spogląda na wschód. 
Niemrawe działania polskiej polityki zagranicznej, a nawet apel Donalda Tuska nie są w stanie przyspieszyć spotkania UE w celu uzgodnienia jednolitego stanowiska w sprawie białoruskiego zrywu. I o ile doraźnie sklecony list ostrzegający Łukaszenkę przed dalszą eskalacją sytuacji jest na razie tylko grożącym palcem Brukseli, o tyle dalsze zaostrzenie stanowiska mogą zablokować Węgry. Wiktor Orban również mający dyktatorskie ciągoty przy wydatnym wsparciu Putina, nie odważy się przyłożyć ręki do jakichkolwiek działań UE mogących uderzyć w jego mentora.
Unia może jednak chcieć ustanowić swoistego pełnomocnika do spraw Białorusi. Tym pełnomocnikiem mogłaby zostać Polska. Mogłaby tym ruchem powrócić do stołu przy którym rozgrywa się polityka zagraniczna Unii, a który to stół opuściła na własne życzenie.

Obecne działania naszego rządu wobec Białorusi mają bardzie charakter pohukiwania niż polityki argumentów. To bardzo dziwna sytuacja. Mając takie szanse odbudowania swojego zniszczonego wizerunku rząd naszego kraju w zasadzie nie zrobił nic konkretnego w celu uspokojenia sytuacji i rozpoczęcia dialogu Łukaszenki z własnym narodem. Przyjmuje więc chcą nie chcąc prorosyjską pozycję Węgier. Paradoksalnie polski rząd od chwili reelekcji prezydenta w niedemokratycznych wyborach sam wpędził się swoistą pułapkę. Wspierający niedemokratycznie wybranego prezydenta Dudę rząd polski utracił moralne prawo do reprezentowania demokratycznych wartości, unii demokratycznych państw. Oprócz tego rząd Morawieckiego, a faktycznie będący już właściwie dyktatorem Jarosław Kaczyński sam może obawiać się przeniesienia iskry protestów na polskie podwórko.

Nie pozostaje nam więc obecnie nic innego jak pokornie oczekiwać na reakcję wielkich tego świata po cichu licząc, że zrobią coś do czasu, gdy białoruska iskra polskiej nadziei zgaśnie. Możemy też wspierać niesamowicie charyzmatycznych sąsiadów w w mediach społecznościowych. To właśnie ich zryw może obudzić nasze społeczeństwo. Białorusini pokojowo walczą o demokrację przy piosence Jacka Kaczmarskiego "Mury", który to utwór stałą się hymnem tego zrywu. Zmienili jednak fragment refrenu na słowa, które mogą na dać dużo do myślenia. "Chcesz wolności, to ją weź!".


W drodze do demokracji.

W drodze do demokracji.

Dziś od rana obywatele Białorusi głosują w niedemokratycznych wyborach prezydenckich. Nie mają nadziei na zwycięstwo wyborcze. Aleksander Łukaszenko jak każdy dyktator w sposób demokratyczny władzy nie odda, co już zapowiedział. Mimo tego nasi wschodni sąsiedzi mają coś co nam brakuje.


Dziś wszyscy stajemy się Białorusinkami i Białorusinami. Na fali wielotysięcznych protestów zmobilizowanych przez Swiatłanę Cichanouską, która po ewentualnej wygranej, natychmiast doprowadzi by do rozpisania nowych wyborów prezydenckich naród rozpoczyna nowy etap swojej walki o demokrację. Białorusini z nadzieją spoglądają na nas i cały wolny świat. Nie pragną interwencji. Pragną jedynie, by świat widział ich walkę, by widział jak poczyna sobie dyktatura po zniszczeniu demokracji.

To dla nas idealna lekcja. To jak lustro, w którym widać odbicie naszego sumienia. To lekcja historii i pokory wobec niej. Po kilku dniach nowego państwa z nowym prezydentem jasno widzimy jak rozwijać się będzie Polska i w którą stronę pójdziemy. Jesteśmy z Białorusią na tym samym wozie. Pomóżmy im jak tylko jeszcze możemy. Oni mają to czego nam brakuje. Mają charyzmę i dojrzałość polityczną. Oni nie wierzą w uczciwość wyborów, ale wierzą, że demokracja powróci. Oni teraz nie walczą o możliwość zrzucenia maseczek, czy swojego decydowania o zaszczepieniu się. Nie walczą o referenda, czy reformy. Oni walczę o swoją podstawową potrzebę. O wolność. Białorusini dobrze wiedzą, że przyjdzie im ponieść wysoką cenę za powrót demokracji, ale są gotowi ją ponieść. Jeśli im się uda, to nam tym bardziej. 

Pamiętajmy więc, że wolna Białoruś, to wolna Polska!

My, wykluczeni !

My, wykluczeni !

Wczoraj 7 sierpnia 2020 wszystko się zmieniło. To już nie jest Polska jaka pamiętamy. To już kraj jednej ideologii, jednej władzy, jednej ideologii i nas wykluczonych. Wyjętych spod prawa, gdzie prawo przestało nas chronić, gdyż jedna grupa zdecydowała, że jako zwycięscy mogą wszystko.


To co stało się wczoraj w Warszawie stanowi pewien kamień milowy w historii "dobrej zmiany" do jakiej doprowadziliśmy w 2015 roku, a potem w lipcu 2017. Od wczoraj zostaliśmy wykluczeni z grona społeczności, gdyż jako nieprawomyślni staliśmy się elementem niepożądanym. Mogło to by być zabawne, gdyby nie fakt, iż wykluczeni zostali także posłowie opozycyjni i prawnicy stający w obronie zatrzymanych. 
O ile niedawno wspieraliśmy Białorusinów w walce o demokrację jak naród znajdujący się w lepszej sytuacji dziś jesteśmy już w takiej samej sytuacji.

wiadomosci.radizet.pl
Znamienna jest data tych represji. Wystarczy spojrzeć na to co stało się w ostatnich dniach. 
I tak:
6 sierpnia - zaprzysiężenie nowego starego prezydenta,
7 sierpnia - Ziobro zapowiada zaostrzenie ustaw o NGO-sach, działacze PIS zapowiadają powrót do prac nad repolonizacją mediów, w Jachrance odbywa się specjalne, zamknięte posiedzenie PIS, wieczorem zatrzymano kilkadziesiąt osób w łapankach osób LGBT,
8 sierpnia - znany jest bilans zatrzymań. 46 osób zostało oficjalnie zatrzymanych (widome jest miejsce ich przebywania), 8 osób uznaje się za zaginione (nie wiadomo gdzie są przetrzymywane i co się z nimi stało). Utrudniony jest do nich dostęp prawników i posłów.

Oto bilans 2 dni nowego państwa. To bilans szaleńczej wizji obłąkanego nienawiścią człowieka pozbawionego skrupułów i na tyle charyzmatycznego, by pociągnąć za sobą masy. Brzmi jak charakterystyka Hitlera? I tak ma brzmieć! Głośno i wyraźnie w kraju narodowo-socjalistycznym o wyraźnych katolickich konotacjach.

Co nas teraz czeka? Obecnie PIS ma zasłużone wakacje. W końcu represje to ciężka praca.

Za niedługi czas Jarosław Kaczyński zrekonstruowawszy rząd dokręci śrubę partii Jarosława Gowina (Porozumienie), która jako współkoalicjant, czyli "przystawka" PIS zdaje sobie sprawę, że jej autonomia się kończy, gdyż nie ma dokąd uciec. Drugi współkoalicjant dobrze wie jaka jest jego rola i z niej się doskonale wywiązuje, a w zamian za zabranie jednego ministerstwa otrzyma sowitą rekompensatę za lojalność w postaci wolnej ręki w "reformach".

Potem Ziobro zabierze się za ograniczenie wolności funkcjonowania organizacji pozarządowych (NGO-sy). To te organizacje patrzą na ręce władzy i powiadamiają o wszelkich przypadkach łamania prawa powiadamiają media i zagraniczną opinię publiczną. To będzie przygotowanie do przejęcia mediów.

Kolejnym etapem rewolucji będzie wspomniana od dłuższego już czasu kwestia "dokończenia reform w wymiarze sprawiedliwości". Zostanie zmieniona struktura sądów, a to wymagać będzie nowego naboru sędziów. Tym razem jednak będą to wyłącznie lojalni władzy sędziowie. To oni będą dbali o to, by wszystko co zrobi władza było legitymizowane prawnie. Da więc pozory działania zgodnego z prawem.

Następny etap, to zastraszenie społeczeństwa. Poprzednie "reformy" wzmogą falę niezadowolenia rozpoczynając cykl tym razem ogólnopolskich protestów. Protesty te będą ostro, ale nie krwawo tłumione. Pamiętajmy, że NGO-sy już będą miały kaganiec, a sądy już będą legalizowały działanie władz. Tłumienie każdego protestu zastraszy społeczeństwo i może wprowadzić atmosferę bezsilności i bezradności.

Wtedy przyjdzie czas na dokończenie budowy nowego państwa. Zostanie najtrudniejszy punkt do realizacji. Jak przejąć media (uciszyć, by nie donosiły) tak, by społeczeństwo nie zauważyło tego?
I tego właśnie zastraszone już społeczeństwo może już nie zauważyć.

Powyższy scenariusz jest hipotetycznym opisem działań, ale dotychczasowe działania były nad wyraz przewidywalne (z małymi poprawkami), gdyż wynikały ze zwykłej logiki działania każdej władzy dążącej do dyktatury.
Z tejże logiki wynika też jasno, iż jeżeli społeczeństwo nie obudzi się ze swojej naiwności do wiosny przyszłego roku i nie pojmie, że politycy nie dadzą rady obronić demokracji, to czeka nas minimum kilkanaście lat totalitaryzmu, którego wielu z nas może nie przeżyć, a wielu nie dożyć powrotu demokracji.

Czas porzucić partykularne żądania związane z pandemią, szczepionkami, czy rozliczeniem masonerii. Koniec podziałów na demokratycznej opozycji. Podziały powinniśmy zasypać my, wszyscy wykluczeni, tym zmusimy do działania polityków. Gdy wróci demokracja (a wróci), wróci wolność słowa, a wtedy możemy organizować dowolne wiece z dowolnymi żądaniami byle zgodnymi z prawem. Czas na wejście na prom, który przewiezie nas przez wzburzoną polityczną rzekę na drugi brzeg zwany demokracją. Kto jej che niech się zabiera z nami. Ci którzy jej nie chcą znajdą na obecnym brzegu swój ideologiczny dom.

Scena to iście dziwna ..

Scena to iście dziwna ..

Dzień dzisiejszy przejdzie do historii demokracji europejskiej. Oto w samym sercu Europy, w kraju będącym wzorem walki o demokrację stała się rzecz niesłychana. Po 5 latach niezatrzymanych przez nikogo zmian ustrojowych idących w stronę państwa autorytarnego. Po niekonstytucyjnie przeprowadzonych wyborach prezydenckich i niekwestionowanych w znaczący sposób przez nikogo, mieliśmy pierwszą ceremonię nowego państwa. Ceremonię zaprzysiężenia starego prezydenta nowego państwa.


Bez wątpienia zmierzamy w kierunku modelu autorytaryzmu wschodniego. Sprawdzony wielokrotnie sposób fałszowania wyborów, bądź doprowadzania metodami niedemokratycznymi do faktycznej bezkonkurencyjności w stosunku do panującej władzy zaczyna się sprawdzać także u nas. Z małą jednakże różnicą. W Rosji i na Białorusi taki model wykazuje raczej tendencję zmierzchową i narody tych krajów są już zmęczone tą upiorną zabawą w "demokrację". Nasi panujący jakby tego nie widzą, a być może milcząc w tych tematach mają nadzieję, że u nas owe zmęczenie pojawi się za wiele lat. 
Tu mogą się jednak mylić gdyż polskie społeczeństwo pilnie śledzi to co dzieje się u naszych wschodnich sąsiadów. O ile wsparliśmy Ukrainę o tyle podobnie będzie w Rosji i na Białorusi. Reasumując u nas ten model nie przejdzie i niezadowolenie nastąpi o wiele wcześniej.

Dziś jednak mieliśmy do czynienia z momentem, który do końca życia zapadnie nam w pamięci. Oto bowiem malarz, który miałby namalować obraz dzisiejszych obrad połączonych obu izb parlamentu ujrzałby niezapomniany widok. Po prawej stronie od niesamowitej, wręcz ekstatycznej radości koalicji rządzącej, przez narastającą złość Konfederacji, wymowne milczenie opozycji centrowej po tęczową dezaprobatę lewicy. Szkoda jednak, że ławy opozycji (nie licząc lewicy) były puste. Oglądanie tej ceremonii winno być obowiązkowe tym bardzie teraz, kiedy powstała nieświadomie scena wszelkich emocji była by swoistym memento dla opozycji. Byłoby niemym krzykiem: Dlaczego nie wspieraliście protestów? Dlaczego egoistycznie uważaliście, że dacie sobie sami radę z PIS? Dlaczego byliście tak naiwni? Czy stać was obecnie tylko na niemy protest garstki posłów trzymających w ręku Konstytucję RP? Czy już tylko na to was stać lub czy na to tylko pozwala już wam władza?

Kiedy nastąpił szczyt tego kuriozum i nowy stary prezydent składał przysięgę dochowania wierności Konstytucji było to nie jak dotychczas uderzeniem w twarz opozycji, ale wręcz nokautem. Oto bowiem prezydent, który przez 5 lat łamał Konstytucję przysięga na nią. Rację miał więc wypowiadający się po ceremonii Kamil Bortniczuk. Ten członek Zjednoczonej Prawicy (Porozumienie) powiedział, że teraz opozycja kwestionuje i ma focha, a przecież prowadzili kampanię prezydencką by w końcu brać udział w tych niekonstytucyjnych wyborach. Czyli niejako zgodzili się na nie.
Czyż nie jest to prawdą?

Teraz stoimy przed latami niespokojnej polityki i przykręcania śruby, co niechybnie zakończy się kolejnymi z góry wygranymi wyborami, której już teraz były farsą. Parafrazując niegdysiejsze słowa Marka Jurka: nie ważne będzie, czy Polska będzie bogata, czy biedna. Ważne, że będzie narodowo-katolicka. Można więc już rzec, że ostatnie uczciwe wybory odbyły się w tragicznych warunkach w 2010 roku. Wybory w 2015 roku nosiły już znamiona zewnętrznej ingerencji w przebieg kampanii, co można było też widzieć w kampaniach w Austrii, Wielkiej Brytanii, Brazylii, czy USA. Potem zaś (czyli w 2020 roku) przynajmniej w Polsce z racji skuteczności działania te zostały powtórzone. I nie jest istotne (jak mówił Donald Tuska) jakim alfabetem instrukcje były pisane. Istotne jest, że czas się przyzwyczajać do ostrej walki z ludźmi kultywującymi politykę siły, nierzadko ubranych w dziwnie znane nam z historii uniformy. Tylko, że teraz będziemy mogli liczyć tylko na siebie, a nie na prawo, które miałoby nas chronić. Zarówno cała machina represyjna państwa jak i wymiar sprawiedliwości stać będzie paradoksalnie po stronie silniejszych.

Obserwując dzisiaj orszak jakim przyjechał stary nowy prezydent na swoje zaprzysiężenie można było  przeżyć niemały zawód. Jeżeli Duda ma taki orszak, to Kaczyńskiego powinni wnieść w lektyce. A jednak nie.
pap.pl
Znamiennym momentem dzisiejszej ceremonii było też przemówienie prezydenta w którym jak 5 lat temu nawoływał do pojednania i szacunku. Jednak teraz nie było tyle braw co 5 lat temu. Było jednak widoczne zadowolenie samego prezesa partii rządzącej. Spod obowiązkowej maseczki ochronnej wyzierał niezmiennie bezzębny, szyderczy uśmiech człowieka, który zmienił oblicze współczesnej Polski na takie jakie sobie wymarzył.

Teraz kolej na Was. Czy Białorusi uda się powrót na demokratyczną drogę?

Teraz kolej na Was. Czy Białorusi uda się powrót na demokratyczną drogę?

Już w najbliższą niedzielę odbędą się wybory prezydenckie na Białorusi. Wszystko jednak wskazuje na to, iż wybory będą miały jednak charakter podobny do naszych z 12 lipca 2020 roku. Zapełniają się więzienia opozycjonistami, pacyfikowane są demonstracje, a zarejestrowanie jakiegokolwiek kontrkandydata dla rządzącego prezydenta graniczyło z cudem.


Od ponad 20 lat nasz duży, wschodni sąsiad boryka się z dyktatorskimi rządami Aleksandra Łukaszenki, który od tego czasu piastuje niepodzielnie stanowisko prezydenta. Ten były sowchozowy i kołchozowy działacz z czasów radzieckich od 1994 rządzi Białorusią za pomocą dekretów. Umożliwia mu to konstytucja tego kraju, gdzie panuje ustrój prezydencki oparty o zamiany w tejże konstytucji przeforsowane przez samego Łukaszenkę w 1996 i 2004. O ile w 1996 roku zmiany dotyczyły odejścia kraju od ustroju demokratycznego, o tyle zmiany przeprowadzone w 2004 roku dały Łukaszence w zasadzie dożywotnie rządy w kraju. 

Od kilku już lat na Białorusi dało się zauważyć wzrastające niezadowolenie z rządów dyktatora. W 1994 roku zdobył on władzę pod hasłami dobrobytu, który będzie budowany poprzez ściganie korupcji, rozliczenie przestępców i nawiązanie ścisłej współpracy z Rosją. Rosja zaś była wtedy zainteresowana swoistym "zakupem" Białorusi, toteż hojną ręką szafowała funduszami wsparcia dla sąsiada. Od pewnego czasu stosunki między Białorusią a Rosją zaczęły się psuć, gdyż bogata (na swój sposób) Rosja coraz bardziej zawłaszczała białoruski system ekonomiczny. Sytuacja ekonomiczna zaczęła się więc psuć i prysło wcześniejsze zauroczenie rządami Aleksandra Łukaszenki. Dziś kraj ten boryka się z wieloma problemami ekonomicznymi. Wzrasta w szybkim tempie inflacja i spada dochód narodowy (ten jest 3 raz niższy niż w Polsce).

Na Białorusi opozycja w zasadzie nie istnieje, a organizacje, które oparły się rządowym czystkom są poprzez skuteczne działania administracji prezydenta bardzo podzielone. Odbywające się się wybory parlamentarne i prezydenckie są w zasadzie farsą, gdyż (jak w naszym kraju) organizowane i nadzorowane są przez instytucje, na które bezpośredni lub pośredni wpływ ma prezydent. Duża część Polonii mieszkającej na Białorusi tradycyjnie już wspiera wszelkie ruchy opozycyjne za co od dłuższego już czasu jest prześladowana. W chwili obecnej Polacy na wschodzie w zasadzie pozostawieni są własnemu losowi, gdyż obecny nasz rząd drastycznie obciął fundusze na wsparcie Polonii na Białorusi. Odczuła to bezpośrednio wolna telewizja białoruska Biełsat i bezpośrednio same organizacje polonijne.
rmf24.pl
Także sama opinia publiczna w Polsce bardzo mało wie na temat walki narodu białoruskiego o powrót demokracji. Dzieje się to za sprawą bardzo małego nagłośnienia tematu przez media. Według instytucji badawczych i ekspertów wynika to z faktu, iż ciszą wokół tego co dzieje się i będzie się działo na Białorusi jest zainteresowana Rosja. Ma one swoje żywotne interesy w tym kraju i jego zależność (mimo, że dość dyskusyjną) gwarantuje jedynie kolejne zwycięstwo Łukaszenki. 
Uderzające jest mimo to milczenie naszych władz, którym sytuacja Białorusi historycznie powinna być bliska. Władza jednak milczy, za czym prawdopodobnie czai się strach przed możliwością zaistnienia podobnej sytuacji i niepokojów w Polsce. Tym bardziej, że jeżeli Łukaszenka posunie się do kolejnego fałszerstwa wyborczego, to możemy mieć do czynienia z białoruską wersją Majdanu. Jednak nie wiadomo jak wtedy zareaguje Rosja?

Naszym obowiązkiem, jako narodowi będącemu w podobnej sytuacji jest więc wsparcie dla białoruskiej opozycji. Tak jak my pokładamy nadzieję w Rafale Trzaskowskim tworzącym nowy ruch mający wywalczyć powrót demokracji tak dla Białorusinów jest tą postacią jest Swiatłana Cichanouska. Obecna presja opozycji na Łukaszenkę, by wybory były uczciwe jest olbrzymia. Na spotkania Cichanouskiej z wyborcami przychodzi niewyobrażalna dla nas ilość blisko 60 tysięcy osób.
Jeśli widzimy więc analogię pomiędzy nasz sytuacją, a sytuacją na Białorusi pomóżmy tamtejszej pozycji. Wspierajmy choć dobrym słowem profile opozycji na mediach społecznościowych, dając im do zrozumienia, że to oni teraz mogą obudzić z letargu swoim działaniem i nasz naród. Teraz oni bądź co bądź przejęli od nas pałeczkę pioniera demokratycznych zmian. 
Według ocen przeprowadzonych w 2014 roku przez The Economist Intelligence Unit, Białoruś jest państwem o reżimie autorytarnym. Patrząc więc z dumą na walkę Białorusinów, uczmy się od nich. Pamiętajmy, że wolna Białoruś i Ukraina, to wolna Polska.
W dniu godziny W.

W dniu godziny W.

Nasze milczenie dedykujemy Wam, Powstańcom warszawskim i Wam, ludności Warszawy w hołdzie. Nie milczymy ze złości, żalu, czy wstydu. Milczymy z dumy i podziwu.

Wam wtedy walczącym, My dziś dzięki Wam żyjący...
Copyright © Polityka z Bliska , Blogger