Oblicza dyktatury.

Oblicza dyktatury.

dziennikpolski24.pl

Powakacyjna, polska scena polityczna zaczyna się budzić. W końcu to czas długo zapowiadanych zmian zarówno na prawicy jak i opozycji demokratycznej. Patrząc na to wszystko nasuwa mi się kilka nieciekawych spostrzeżeń co do naszej przyszłości.


Gdy coraz bardziej bezczelnie rozdziera się nasze pieniądze w zarządach państwowych spółek w tle toczy się walka o przyszłą władzę na prawicy, a opozycja demokratyczna dogorywa w smrodzie stołecznych ścieków. Umiera też piękna idea ruchu 10 milinów obywateli, którzy głosowali w wyborach prezydenckich przeciwko PIS. Dlaczego umiera w tak mało spektakularnej atmosferze? Nie wiem, kto lub co stoi za awarią kolektora ściekowego w Warszawie, ale wydarzenie to dziwnie pokryło się ze startem wspomnianego wcześniej ruchu Trzaskowskiego. Pojawiły się w związku z tym teorie o sabotażu, które nie są pozbawione logicznych przypuszczeń. To nikt inny jak Zjednoczona Prawica była by najbardziej stratna na starcie "Nowej Solidarności", który to ruch miał powstać 5 września. Każdy zaś dzień zwłoki powoduje realny spadek entuzjazmu 10 milionów wyborców będących oponentami "dobrej zmiany". Mówiąc wprost zawiedzione społeczeństwo rozchodzi się.

Swoje obawy opisywałem w artykule "10 milionów gniewnych ludzi" tutaj. Dziś owe obawy się ziszczają. Entuzjazm i siła tworząca ogromny kapitał do zmian został w dużej części zmarnotrawiony. Było jasne, iż Zjednoczona Prawica nie pozostawi tego projektu swojemu losowi. Jeżeli ZP w wyborach prezydenckich mając za sobą całą machinę urzędniczą i propagandową państwa zdołało uciułać tylko o włos więc głosów w swoistym, lipcowym plebiscycie, to jednoczący je ruch mógł stanowić śmiertelne zagrożenie dla dalszego istnienia ZP u władzy. Wypadek z kolektorem ściekowym stał się więc cudem, który uratował ZP od upadku. Przypadek? Może. Ja jednak w przypadki nie wierzę.

Być może dlatego bardzo zniesmaczyło mnie oświadczenie Cezarego Tomczyka, który jako szef sztabu Rafała Trzaskowskiego zapewniał mnie w Kaliszu o unikalności tworzącego się ruchu obywatelskiego i o chęci podtrzymania jego oddolnego charakteru. Dziś, tj. 7 września u redaktora Piaseckiego w TVN24 wyznał z rozbrajającą szczerością, iż ten gigantyczny kapitał zostanie w zasadzie wciągnięty w kampanię wyborczą Platformy Obywatelskiej w wyborach za 3 lata?
Pozwolę sobie tutaj na indywidualne zarzuty wobec Pana Tomczyka?
1. Skąd pewność, iż za 3 lata ci ludzie nadal będą czekać  w gotowości do działania?
2. Skąd pewność, iż wyborcy ci będą chcieli wspierać PO, która ich wcześnie zostawiła samym sobie?
3. Czy zdaje Pan sobie sprawę, iż część elektoratu negatywnego w stosunku do ZP reprezentuje np. Konfederację?

Ile czasu będziemy jeszcze zwodzeni wizją, nowego upudrowania opozycji, która będąc w stanie agonalnym bardziej myśli o własnym istnieniu, niż o niszczeniu przeciwnika bez którego w zasadzie istnieć nie może?
Ile wody jeszcze musi upłynąć w Wiśle, byśmy zrozumieli, że ruch obywatelski mogą stworzyć tylko obywatele (jak sama nazwa "obywatelski" mówi)?
Czy nadal będziemy czekać, na cudowne stworzenie za nas tego ruchu?
Czy chcemy mięć diabelską alternatywę wyboru mniejszego zła polegającą na przystąpieniu do ruchu, który nie myśmy tworzyli lub na ponownym wyborze PIS?
Jeżeli się nie obudzimy, to płonne będą nadzieje Pana Cezarego Tomczyka na uczciwe wybory parlamentarne za 3 lata.

Czas, by wydająca ostatnie tchnienia opozycja demokratyczna zrozumiała, że miłość i poprawności polityczną czas odwiesić na kołek i ostatnim wysiłkiem podjąć walkę metodami jakie narzuca przeciwnik. Demokratyczny język wróci, gdy znów nastanie demokracja. Innej drogi do demokracji nie ma. Mamy ten sam dylemat co solidarnościowi opozycjoniści. Gdyby przyjęli retorykę komunistów, to dziś nie wspominali byśmy czasów demokratycznych, gdyż demokracji byśmy nie znali, a z oknem podziwialibyśmy "socjalizm z ludzką twarzą".

Irytują mnie facebookowe zrywy. Nie wiemy, lub nie chcemy wiedzieć jak jesteśmy manipulowani. Krzyczymy "Żadnych podziałów! Idźmy razem!". Po co? Z kim? Po demokrację? Ze skrajną prawicą? Nie bądźmy naiwni! Czy wiecie, że najgłośniej krzyczą zwolennicy Konfederacji i skrajnej prawicy? To oni są najbardziej antyPIS. I to nie dlatego, iż są demokratami tylko wręcz przeciwnie. Bo ZP pod wodzą Kaczyńskiego i PIS jest za miękka. Stronnicy Kaczyńskiego roztoczyli przed łysymi radykałami wspaniałą dla nich wizję brunatnej dyktatury. Miała być współpraca prawicy, rozliczenia, kary, a tym czasem PIS chce swojej dyktatury i przejęcia ich elektoratu. Tak! To z nimi chcieliście walczyć o demokrację. Z ludźmi, którzy z chęcią powsadzali by was potem od obozów i więzień.

Spełniają się moje obawy. Niezwykle realne jest, iż władzę na szeroko pojętej prawicy przejmie radykał Ziobro, gdyż to on ma bliżej do brakującej części totalitarnej układanki w postaci wyborców radykalnych. Coraz bardziej zbliżają się dni, że nie tylko za inne poglądy niż brunatne będziemy bici. Zbliżają się też dni, gdzie tylko za bycie przeciwko tego typu brunatnym zachowaniom będziemy bici. Już dziś czuć zapach palonej Konstytucji i słychać na razie delikatny, choć narastający chrzęst twardych i równych kroków na szkle z witryn lewackich sklepów.
Nie bądźmy naiwni! Nie ma dyktatury z "ludzką twarzą"! Chcemy wybierać między Zjednoczoną Prawicą Kaczyńskiego, a Zjednoczoną Prawicą Ziobry? Czy tego chcemy? 

Opozycja, czyli gdzie podział się polski pozytywizm?

Opozycja, czyli gdzie podział się polski pozytywizm?


Wakacje minęły, a na polskiej scenie politycznej po stronie opozycji demokratycznej dalej trwa lato i czas beztroski. Patrząc na to nasuwa się pytanie, o niedawne, jakże huczne zapowiedzi pozytywistycznej pracy na rzecz konsolidacji i organizacji opozycji. Kto zostanie jej przywódcą? Czy w ogóle ktoś stanie na czele polskiej opozycji?


Obecna sytuacja polskiej opozycji nieodmienne przypomina "Lalkę" Bolesława Prusa. Mamy więc do czynienia z dwoma głównymi, ale jakże różnymi bohaterami. Z romantycznym Hołownią marzącym o tym, iż stanie się kimś na miarę Napoleona Bonaparte i będącym niepoprawnym pozytywistą Rafałem Trzaskowskim. Rzecki i Wokulski. Każdy z inny ma przepis na przyszłość, ale cele podobne. Mimo tego nie idą razem. Może to w tej różnicy jest siła?

W sierpniu 1980 roku społeczeństwo też było podzielone i spolaryzowane. My i oni. Komuniści i opozycja. Na opozycji też były podziały. Jedni chcieli radykalnych metod rozprawy z komuną przybierających formę romantycznego zrywu narodowego inny woleli łagodną pozytywistyczną walkę strajkami. Zaś jeszcze inny chcieli tylko "socjalizmu z ludzką twarzą". Historia pokazała, iż mimo tych podziałów odłożono na bok wynikające z nich animozje i diametralna większość ówczesnej opozycji wybrała formę strajków jako drogę do demokracji. Być może pomni niedawnych doświadczeń wojennych nie chcieli kolejny raz wykrwawiać narodu? A może pomni polskiej przeszłości nie chcieli karku giąć przed reżimem? Tak więc polski pozytywizm nie jedno ma imię, ale bardzo długą tradycję. Na gruncie polskiej krnąbrności i nieposłuszeństwa już dawno temu wyrósł bunt oparty na cierpliwości i pracy u podstaw. Co ciekawe, czas pokazał, że ta idealnie dopasowana do naszego charakteru metoda okazała się być najskuteczniejsza. Jako przykłady można podać polskie powstania. Wielkie i nagłe zrywy kończyły się spektakularnymi klęskami, które (o ironio!) świętujemy. To Powstanie Listopadowe, Powstanie Styczniowe i w końcu Powstanie Warszawskie. Zaś zrywy, których czas dojrzewał w ciężkich przygotowaniach trwały dłużej, ale przynosiły zwycięstwo przemilczamy. To II i III Powstanie Śląskie oraz Powstanie Wielkopolskie.

Czyż nie na bazie i pomni tej spuścizny w 1956 roku nie rozpoczęliśmy długiej drogi do wolności? Dopiero 24 lata po wydarzeniach czerwcowych udało się zadać pierwszy skuteczny cios komunie, ale udało się to dzięki ciężkiej pracy wojennego pokolenia. To dzięki temu pokoleniu powstało potem 21 postulatów strajkujących stoczniowców. To dzięki wytrwałości strajkujących podpisane zostały porozumienia ze władzą. I to w końcu dzięki nim komuniści musieli uznać powstanie wolnych związków zawodowych.

Co dziś z tego zostało? Z tych postulatów, porozumień? Patrząc na treść postulatów okazują się one być znowu w dużej części aktualne, ale starzy działacze strajkowy jakby już podstarzali nie mają zamiaru kolejny raz karku nadstawiać. I trudno im się dziwić, kiedy widzi się jak gnuśniejący naród, któremu starczy co ma, trwoni spuściznę pokoleń, obrastając w tłuszcz strachu. Trudno patrzeć na dzisiejszą opozycję, która skłócona, zajęta jest samą sobą i nie ma ni sił ni chęci stawać przeciwko z dnia na dzień, coraz bardziej jawnie poczynającej sobie dyktaturze. Nasza opozycja ma siłę, ale nie potrafi jej pokierować. Jest więc nie tyle bezsilna, co bezradna.

Czy urodził się już człowiek, który w przyszłości mając na tyle wielką charyzmę, by zjednoczyć naród przeciw totalitaryzmowi będzie potrafił poprowadzić ten naród do kolejnej pozytywistycznej rewolucji?




Być może odpowiedź znajdziemy właśnie w pamiętnych 21 postulatach. Postulatach, które dla dawnych opozycjonistów były swoistym testamentem. Dla nas zaś jest rachunkiem sumienia.





Copyright © Polityka z Bliska , Blogger