Z chłopa - król, czyli epopeja chama narodowego.

Na pozór nic go nie odróżnia od innych ludzi. Ma dwie ręce, dwie nogi, oczy, uszy, usta. Wszystko ma na miejscu. Póki się nie odezwie. Póki swymi wypowiedziami i zachowaniem nie roztoczy wokół siebie unikalnej wręcz aury odstręczającej nie tylko od heglowskich intelektualistów, ale i od zwykłych przyzwoitych ludzi. Ma to coś co czyni go... chamem, ale takim naszym, narodowym.


Nasz cham towarzyszy nam jak tylko długa jest historia Polski. Doskonale miewał się pod panowaniami różnych królów i książąt. Jak ryba w wodzie czuł się wśród purpury prałatów. Opiewali o nim wielcy poeci, pisarze, a i wśród muzyków zawsze był opiewany pieśniami. Kim więc był ów cham, że tak doskonale przetrwał w idealnej wręcz formie w naszej historii od jej zarania do dnia dzisiejszego?

Bez wątpienia cham miał, ma i będzie miał doskonałe umiejętności przystosowawcze do dowolnych grup społecznych stanowiących warstwy naszego społeczeństwa. Zawsze potrafił się wpasować w rządy i purpury w zasadzie nie mając jakiegokolwiek związanego z tym wykształcenia. Mało tego zazwyczaj cham nie miał żadnego wykształcenia, ani doświadczenia. Jego moc zawsze więc oprócz umiejętności, oprócz dopasowania polegała na tzw. posiadaniu pleców. Oznacza to nie mniej nie więcej, że cham nasz był podwieszony do kogoś znaczącego. Tenże sponsor w swoisty sposób hodował i hoduje sobie swojego chama i używa do różnych zadań, których sam przez swoją wyimaginowaną pozycję nie podjąłby się. Cham zaś pełniąc również funkcję pożytecznego idioty pełen radości i zapału realizuje polecenia sponsora, czując się przez niego doceniony.
Jak widać od zawsze cham wywodzi się z grup społecznych obdarzonych chronicznym lenistwem intelektualnym i całkowitym brakiem ambicji. W końcu to cham jest poniekąd jest adresatem powiedzenia "Bierny, mierny, ale wierny". I tenże że osobnik podlany narodowym sosem uwypuklającym nasze przywary staje się pełnoprawnym chamem narodowym, a po określonym czasie wierności głupocie narodowej staje się (o zgrozo!) tzw. prawdziwym Polakiem ikoną dzisiejszego Polaka.
rmf24.pl
Dzisiejszy przeciętny cham po latach ewolucji jako szczery wyznawca kultu siły i brutalności (polski cham nie może bez tego istnieć) nie chce i nie pragnie w społeczeństwie być szanowanym. Polski cham chce, by się go bano. Oprócz masywnej swojej postawy z nieodłącznymi "dziarami" i wyłysiałą czaszką jest on również o dziwo osobą na swój sposób cnotliwą. Cnotą dla niego jest przykryta brutalną siłą oraz prostactwem głupota.
Jednak są też chamy będące w swojej grupie elitą. Tak, nawet cham awansuje. Ci wyjątkowi członkowie swojej kasty zostali wykorzystani przez swoich mocodawców w sposób bardziej finezyjny. Lecz myli się ten, kto wiąże to z inteligencją chama. Jako, iż polski prostak nie może pozwolić sobie na lewackie zwyczaje zwane "myśleniem" ich chmurne czoło nie marszczy żadna (nawet czysto przypadkowa) myśl. Czoło polskiego prostaka musi być gładkie od myśli jak jego zwoje mózgowe. Wracając do sponsora wykorzystuje on w sposób bardziej finezyjny po prostu jego głupotę. Dzięki temu rasowy cham staje się rasowym... politykiem, członkiem partii grupującej takich jak on, ale zarządzanej przez na swój sposób inteligentnego prezesa. No cóż wśród ślepców jednooki jest królem.

Złóżmy więc w tym miejscu hołd przynależny Tadeuszowi Dołędze-Mostowiczowi za tak doskonały obraz polskiego chama i prostaka w osobie Nikodema Dyzmy. Za przerysowany choć szczery obraz potępienia "burżuazyjnej" mądrości kosztem jedynie słusznej głupoty. I w końcu złóżmy szczery hołd za sposób w jaki pisarz oddał postać mocodawcy owego chama. Narodu, który umył, ogolił i ubrał chama w garnitur. Założył prostakowi lakierki i krawat, spryskał wodą kolońską, a potem powiedział mu że właśnie został politykiem. Narodu, który doceniwszy zasługi chama polskiego uczynił go posłem, czy senatorem, a nawet prezydentem.
wprost.pl
Tak, to my uczyniliśmy chama politykiem i to my potem oburzamy się dyktaturą chamów. To my stoimy na wiecach bezradni, gdy prostak panosząc się na swoich włościach co rusz upokarza nas na oczach zdumionej Europy. Czy personifikując go do roli Janusza, czy Grażyny myśleliśmy o tym, że sami się nimi staniemy? Czy zauważywszy swój błąd ostatecznie zgodziliśmy nadać mu swą twarz, bo to w końcu nasz cham, narodowy?

6 komentarzy:

  1. Inteligentnie, ale raczej chamy nie zrozumią że są chamami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. To prawda. Cham nie widzi, a co za tym idzie nie przyzna się do bycia chamem. Tragiczne jest jednak to, że to my utwierdzamy go w przekonaniu, iż chamem nie jest, a jego zachowanie po prostu jest oszałamiająco szarmanckie.

      Usuń
  2. Co to jest ''intelektualista heglowski''? :)
    Autor ma spore aspiracje na awans społeczny, co w pewnym środowisku jest charakterystyczne, mocno się w tych aspiracjach podpiera wyświechtanymi i naciąganymi sterotypami, ale stylistyka wciąż kuleje, a narracji wyłazi słoma z butów. A teraz szybciutko kasuj komentarz, misiu, bo jeszcze cię za ''heglowskiego intelektualistę'' nie wezmą :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Intelektualista heglowski jest odniesieniem się wprost do fragmentu utworu Przemysława Gintrowskiego "Margrabia Wielopolski", czego jak sądzę drogi interlokutor nie zauważył. Mimo wszystko zapraszam owego Anonima do dyskusji. Nawet anonimowej.

      Usuń

Jeśli podoba Ci się treść posta, to zapraszam do polubienia strony bloga na Facebooku.

Każdy ma swój punkt widzenia i swoje o tym zdanie. A co Ty o tym sądzisz?

Komentarze niezgodne z zasadami bloga będą usuwane.

Copyright © Polityka z Bliska , Blogger