Polaka kac polityczny

Trwa rozliczanie na gruzach wśród różnych ugrupowań demokratycznych. Wśród zgliszcz partii, jęków porażek i złorzeczeń toczą się głowy sprawców zawiedzionych nadziei. Nad tym zaś cichutko rozpala się kolejny płomień kolejnej nadziei. Czy i tym razem na własne życzenie zawiedziemy swoje nadzieje?


Przed nami kolejna, decydująca runda pseudowyborów prezydenckich, i gdy w obozie jaśnie nam panującego "Długopisa I" tworzone i realizowane są nowe strategie w obozie opozycji trwają kłótnie i wzajemne rozliczanie. O ile przeciwnicy próbują nas przekonać nie bez skutku do swoich racji o tyle w obozie opozycji pogłębia się szańce nie szukając nawet sojuszników. Wśród opozycji trwa w najlepsze wojna każdego z każdym w oparach politycznego kaca.

Przed pierwszą turą media społecznościowe pompowany był do absurdalnych rozmiarów balon nierealnych nadziei na uczciwe wybory. Piewcy tejże nadziei roztoczywszy wspaniałe widoki wiktorii demokratycznej nie słuchali lub w ogóle nie brali pod uwagę zdań specjalistów od prawa konstytucyjnego w postaci profesorów Andrzeja Zolla i Andrzeja Rzeplińskiego. Prawnicy ci ostrzegali o niekonstytucyjności, a co za tym idzie realnej możliwości dokonywania manipulacji w toku i w wynikach wyborów prezydenckich. O zagrożeniach tych wspominali niektórzy politycy i komentatorzy polityczni. Czy lepiej było mamić się nierealnym marzeniem, czy spojrzeć jednak prawdzie w oczy i przygotować się na nieuczciwe zagrania władzy?

Media każdego rodzaju żyją swoim życiem jakże różnym od realiów. Na facebooku nie raz pojawiały się sygnały (sam je też publikowałem), by członkowie co raz to tworzonych grup nie byli tak naiwni. Ostrzeżenia spotykały się z ostracyzmem zarzucaniem defetyzmu. Osobiście liczyłem na pewnego rodzaju opamiętanie po ogłoszeniu wyników pierwszej tury, ale srodze się pomyliłem.

Z chwią ogłoszenia wyników sondażowych w pierwszej turze w mediach społecznościowych rozpoczął się hejt. Wrogiem stał się każdy, kto ma inne poglądy niż dwa ogólnie obowiązujące, czyli bycie zwolennikiem Trzaskowskiego bądź Dudy. Spotykam się z olbrzymimi podziałami zarówno w rodzinie jak i w pracy, czy wśród znajomych.
Podziały te nie były tak duże przed pierwszą turą. Można było się spotkać z hejtem, ale nie w takim stopniu. Bo jak można w tej chwili nazwać wyparcie się wręcz rodziny, wykluczenie części znajomych, czy zwolnienie pracowników mających inne poglądy? Dokąd to prowadzi? Czy będziemy rozwiązywać dyskusje drogą samosądów? A może zamiast wyborów wojna domowa?

Patrząc na te procedery dochodzę do wniosku, że "działacze" opozycji facebookowej, absolutnie nie są ludźmi za którymi mógłbym pójść na ulicę. Gdy obserwuję, jak lekką ręką z fakowych źródeł wrzucają plotki do grup wzniecając kolejne fale hejtu zastanawiam się, czy to  szaleńcy, czy prowokatorzy? Zarówno w swym szaleństwie jak i prowokacji są doskonali. Czy pójdziemy więc jak stado baranów za szaleńcem? Czy jednak zreflektujemy się i starając się nie upodabniać w swej nienawiści do politycznych przeciwników wybierzemy sprawdzone w protestach środowiska opozycyjne? A może nie pozwala nam na to urażona duma niespełnionych opozycjonistów?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli podoba Ci się treść posta, to zapraszam do polubienia strony bloga na Facebooku.

Każdy ma swój punkt widzenia i swoje o tym zdanie. A co Ty o tym sądzisz?

Komentarze niezgodne z zasadami bloga będą usuwane.

Copyright © Polityka z Bliska , Blogger