Zmierzch aksamitnego dyktatora?

Kampania wyborcza rządzi się swoimi prawami i na scenie widać znaczące osoby z partii wspierających. Osoby te swoim autorytetem i doświadczeniem legitymizują swojego kandydata na prezydenta. Jednak na scenie Prawa i Sprawiedliwości brak jest takich postaci. Chce się powiedzieć gdzie jest Jarosław Kaczyński?


Już jakiś czas temu prezes PIS wystąpił na scenie mobilizując młodzieżówkę partii do aktywnego wsparcia Andrzeja Dudy w kampanii do wyborów prezydenckich. Niezbyt długa i raczej mało płomienna mowa przemknęła wśród komentatorów bez większej uwagi. Czyżby była to zagrywka sztabu PIS? Aż się nie chce wierzyć. Jednak patrząc w ubiegłe miesiące z rzadka można było widzieć Kaczyńskiego na mównicy. Za to widać go zmęczonego i rozdrażnionego w sejmie.

Fakt, iż za pewne obecne słupki poparcia nie nastrajają w sposób pozytywny prezesa. Budząc rozdrażnienie i niepokój w sztabie zapewne wprawiły szefa we wściekłość, co potem przełożyło się na panikę w sztabie. Panikę tą widać do dziś, ale Jarosława Kaczyńskiego nadal nie widać. Zachowuje się jakby już wiedział jaki będzie wynik wyborów i nie opłaca mu się występ na scenie. Za kilka dni członków PIS i sojuszników tej partii może czekać klęska. Prawdopodobnie niewielką ilością głosów, ale jednak klęska. Jednak prezes nie byłby sobą, gdyby nie miał opracowanych już kilku ruchów naprzód. 

Ci którzy śledzą media narodowo-konserwatywne zauważyli pewnie, że zmienia się ich retoryka. Nie ma już wizji czynów nowego starego prezydenta, ale snuje się opowieści o tym, co nam grozi w przypadku wygranej Rafała Trzaskowskiego. Sztabowcy pokazują futurystyczny obraz Polski rozdrapywanej przez Niemców i gejów razem z "kastą" sądowniczą. Oprócz tego media te tworzą już dość konkretne plany zaskarżenia na pewno sfałszowanych przez opozycję wyborów lub wyborów, które znowu nie w pełni się udały ze względu na pandemię.

Tu zaczyna się nowy plan zmęczonego nieustającym pasmem sukcesów własnego rządu, aksamitnego dyktatora. Zaczyna się rola ludzi zaangażowanych przez lata w skomplikowaną sieć powiązań funkcyjno-towarzyskich, które Kaczyński stworzył oplatając niczym pajęczyną wszystkie ważniejsze instytucje państwa. Dlaczego prezes nie posunie się do wprowadzenia stanu wyjątkowego? Cóż, jeżeli chciał by to zrobić, to zrobiłby to własnie już dawno, a na pewno pomiędzy tutami wyborów. Ponadto mogło by to kosztować jego partię utratę sojusznika w postaci Porozumienia Jarosława Gowina. Po ostatniej wolcie z odejściem i powrotem jest on już tak upokorzony, że pretekst w postaci jawnego kontestowania wyników wyborów zmusi go do odejścia z sojuszu. Na pewno zostanie przy Kaczyńskim jego wierny uczeń Zbigniew Ziobro, gdyż razem z prezesem może stanowić naprawdę groźny duet, jednakże już bez zdolności koalicyjnych. Pozostaje więc scenariusz oparty o wykorzystanie Sądu Najwyższego do unieważnienia wyborów. Paradoksalnie jednak w tej kluczowej instancji może ujawnić się grupa sędziów, którzy nie będą chcieli legitymizować manipulacji wynikiem wyborów. Gdyby jednak prezesowi wszystko się udało, to otworzy mu się droga do spokojnej emerytury politycznej. 
fakty.interia.pl
Dziś jest już zmęczony ciągnięciem tego trójkołowego wozu.  Pozostawi po sobie zdolnego i godnego następcę w postaci Ministra Sprawiedliwości, który z chęcią przejmie schedę po swoim nauczycielu. Kaczyński do końca pozostanie jego mentorem i doradcą. Z wygodnego fotela prezes będzie mógł podziwiać swoje dzieło kontynuowane i rozwijane przez wiernego Zbigniewa. Prezes Solidarnej Polski od dawna podsuwa stosunkowo ekstremalne rozwiązania Kaczyńskiemu. Jednakże teraz będzie je mógł samodzielnie realizować. Z dużą dozą prawdopodobieństwa (po dotychczasowych poczynaniach) można stwierdzić, że Ziobro rozpocznie swoje rządy dość łagodnie od likwidacji wolnych mediów. Potem stopniowo będzie "dokręcać śrubę" i rozbudowywać aparat państwa i obsadzając przede wszystkim swoim ludźmi spółki państwowe. To z biegiem czasu doprowadzi do waśni w koalicji i jej rozpadu. Do tego czasu mogą jednak minąć lata. Wszystkie poczynania Jarosława Kaczyńskiego mogą jednak okazać się przy działaniach Ziobry zaledwie aksamitną dyktaturą, za którą jeszcze możemy zatęsknić.

To na razie tylko scenariusz, w którym zmierzch aksamitnego dyktatora rozpocznie o wiele twardsze rządy Zbigniewa Ziobry. Chciałbym się mylić i oddać rację Donaldowi Tuskowi mówiącemu o Kaczyńskim "ciamajda". Miejmy nadzieję, że ten czarny scenariusz nigdy się nie wydarzy.  Ale czy na pewno?

1 komentarz:

  1. Przypomniec w tym miejscu trzeba przypadek M. Moczara. Nie doszedł do władzy bo go sie zbytnio towarzysze bali. Tak może byc i z Z.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli podoba Ci się treść posta, to zapraszam do polubienia strony bloga na Facebooku.

Każdy ma swój punkt widzenia i swoje o tym zdanie. A co Ty o tym sądzisz?

Komentarze niezgodne z zasadami bloga będą usuwane.

Copyright © Polityka z Bliska , Blogger