Tak wykuwa się demokracja.

Opadły emocje i kurz bitewny. Już po wyborach. Mylił się ten, kto oczekiwał porażki Andrzeja Dudy, kto oczami wyobraźni widział obecny rząd podający się do dymisji. I mylił się w końcu ten co spodziewał się jednodniowej rewolucji. Obudziliśmy się w tej samej Polsce. Ale coś jednak się zmieniło.


Wielu z nas stworzyło wokół siebie iluzje walki, a wręcz rewolucji. Od kilku miesięcy w ten czy inny sposób emanując swoją dezaprobatą dla rządzących pod różnymi flagami (oprócz białych) szli  protestować. Dziś zawiedzeni ze zwieszonymi głowami rozczarowani są rzeczywistości, w której nic się nie zmieniło. Zadajmy sobie jednak pytania. Czy ktoś obiecał nam nową Polskę nazajutrz po wyborach? Czy ktoś obiecał nam zwycięstwo w rewolucji? Od kilkudziesięciu lat w naszym kraju społeczeństwo obywatelskie w zasadzie nie istniało. No dobrze. Może było uśpione. Ale lata rozpasania i wzrastającego dobrobytu zepchnęło w swoisty letarg zarówno społeczeństwo jak i polityków opozycyjnych. Nieliczne zrywy zazwyczaj kończyły się po kilku dniach, bo np. był mecz, lub bo padał deszcz, bo władza rzuciła nam ochłap by uspokoić nastroje. Przykładem jest lipiec 2017 wyszliśmy na ulice polskich miast. Było nas setki tysięcy w skali kraju. Wyszliśmy po demokrację, aż w końcu zaczęliśmy krzyczeć "3 razy weto!", a skończyliśmy idąc do domu i ciesząc się z 2 zawetowanych ustaw. Jeszcze raz popatrzmy zaczęliśmy od żądań o demokracje, a dostaliśmy 2 mało istotne weta prezydenta. Czy tego chcieliśmy? Poszliśmy wtedy do domu by czekać. No to czekaliśmy i się doczekaliśmy. Oto mamy wyczekany, a więc chyba wymarzony czas. Zamiast obudzić się w nowej rzeczywistości obudziliśmy się z ręką w nocniku. I znowu z własnej winy. 

Jest jednak coś co się zmieniło. Pobudka z ręką w nocniku uzmysłowiła nam, że wszyscy trzymamy rękę w tym samym nocniku. Jesteśmy więc wspólnotą. I tu powinniśmy podziękować PIS i Andrzejowi Dudzie, że tak potrafili zjednoczyć naród przeciwko sobie. Rafał Trzaskowski nie może się więc jawić jak trybun ludowy, który czynami poprowadził naród. On tych niezadowolonych jednak zjednoczył pod jedną flagą. Sztuką teraz będzie to, aby tą jedność utrzymać. Czy starczy Trzaskowskiemu charyzmy, by utrzymać społeczeństwo podzielone na kilka frakcji? Być może. O ile będziemy mieli jeden cel i nie może to być cel jednej frakcji, ale coś co łączy wszystkich. A łączy nas wielki cel. Demokracja. Demokracja która od lat zepchnięta i zapomniana po odświeżeniu znów wraca na scenę. Miejmy nadzieję, że nie będzie tylko wstępem do kolejnych walk plemiennych, ale połączy nasze wysiłki.

Analogia do 1989 roku jest tutaj oczywista. Wtedy też łączyła nas demokracja i też dysponowaliśmy blisko 10 milionową siłą w społeczeństwie. I tak jak teraz mieliśmy te same obawy i nadzieje. Czy uda się owe społeczeństwo obywatelskie utrzymać, czy może zwyciężą interesy partyjne? Udało się. Teraz też musimy mieć takie nadzieje i ... te same obawy. Dochodzi jednak fakt, iż obecnie Polski podział w społeczeństwie jest najgłębszy w naszej historii, bo naród podzielił się na dwie prawie równe grupy, z których żadna nie ustąpi. Musimy mieć tego świadomość. Rację ma tutaj Rafał Trzaskowski mówiąc, iż to początek walki i wielkich zmian. Przed nami długa droga i mnóstwo pracy. Jak już kiedyś pisałem wielkie zmiany idą małymi krokami. To naturalne i nie popędzajmy ich. Nie więc obwiniajmy siebie i innych za swoje zawiedzione, złudne nadzieje i nie obwiniajmy innych o brak za brak walki o owe nadzieje. Działania trwają. Mamy jeden cel, ale inne drogi. Słuszną w tej sytuacji okazuje się być wspomniana przeze mnie pozytywistyczna droga do demokracji jaką wytyczyliśmy przed 30 laty. Jak widać nie wyciągaliśmy lekcji z naszej historii, więc te lekcje musi powtórzyć. Jeśli tej lekcji nie odrobimy, to były to ostatnie w miarę wolne wybory na najbliższe kilka, a nawet kilkanaście lat. Pamiętajmy też, że w tych wyborach nie wygrał Andrzej Duda i PIS, tutaj przegrała opozycja w swojej obecnej formie.

Wczorajsza porażka nie jest więc na razie przegraną i tragedią narodową. Jest poważnym ostrzeżeniem od historii. Tych wyborów nie można było wygrać, bo nie były konstytucyjne, a więc uczciwe. Przegrana zaś dała nam świadomość ilu nas jest i jaką mamy siłę. Dlaczego Andrzej Duda mając w zasadzie nieograniczone środki pieniężne pochodzące z naszych kieszeni, mający do pomocy cały aparat państwa, polityków (których notabene sami wybraliśmy), media które pozwoliliśmy zawłaszczyć, socjal z którego korzystamy nie zwyciężył w pierwszej turze? Bo społeczeństwo obywatelskie to potężna siła jak widać silniejsza niż, państwo. Z blisko 10 milionami obywateli rządzący muszą się liczyć.
wiadomosci.wp.pl
Dlatego popatrzymy na zdjęcia ludzi, którzy stali w kolejkach do punktów wyborczych jeszcze długo po ogłoszeniu wyników sondażowych. To my społeczeństwo obywatelskie, które nie przyszło głosować za tym czy innym kandydatem. To my społeczeństwo, które chce zmian. I mamy w sobie tę siłę by zmienić ten kraj jak widać nawet stojąc w kolejkach do głosowania w 40 stopniowym upale nawet 7 godzin, nawet do rana. To nie jest ważne, to nas nie zatrzymało. Bo lepiej teraz przegrać bitwę, by potem wygrać wojnę, bo tu chodzi o naszą Ojczyznę, bo tak wykuwa się demokracja.











2 komentarze:

  1. WSPANIAŁY ARTYKUŁ I WIERZĘ , ŻE DA SIĘ GO PRZEKUĆ W CZYNY ! POTRZEBNY NAM TYLKO MOCNY , MĄDRY I PRZYZWOITY CZŁOWIEK PRZY STERZE !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Ja też mam wielką nadzieję, a w zasadzie pewność, bo historia lubi się powtarzać. Oby miał tyle charyzmy co Lechu.

      Usuń

Jeśli podoba Ci się treść posta, to zapraszam do polubienia strony bloga na Facebooku.

Każdy ma swój punkt widzenia i swoje o tym zdanie. A co Ty o tym sądzisz?

Komentarze niezgodne z zasadami bloga będą usuwane.

Copyright © Polityka z Bliska , Blogger